Starając się zadać wrogowi jak największe szkody, wojsko różnych krajów przeszło na eksperymenty, które można teraz nazwać nieludzkimi. Jako żywa broń wykorzystywane zwierzęta, ptaki (pamiętajcie przynajmniej księżniczkę Olgę i jej zemstę na Drevlyanach), a nawet przedstawicieli Homo sapiens.
Tutaj 7 najważniejszych przypadków w historii, kiedy ludzie byli wykorzystywani jako żywa broń.
7. „Kaiten”
Pod koniec 1943 r. Wczesne sukcesy Japonii na Pacyfiku ustąpiły serii katastrofalnych klęsk. W czerwcu 1942 r. Marynarka wojenna USA pokonała japońską marynarkę cesarską u wybrzeży atolu Midway.
Wyczerpani walką z wrogiem przy użyciu niemal nieograniczonych zasobów, Japończycy potrzebowali cudu, aby zapobiec klęsce. Dlatego zwrócili się do jedynego zasobu, jaki im zostawili - do młodych ludzi.
Japońskie bombowce samobójcze z Imperial Navy używały torped Kaiten do ręcznego trafiania w duże cele. Wszyscy piloci Kaiten byli wolontariuszami w wieku od 17 do 28 lat.
Pierwsze torpedy posiadały mechanizm wyrzutu pilota, chociaż nie używał go żaden podwodny kamikadze. Późniejsze modyfikacje tego mechanizmu nie były już obecne.
Ponad 100 pilotów Kaiten zginęło podczas treningu lub ataków. Podczas transportu do celu zginęło ponad 800 japońskich marynarzy. Tymczasem szacowane straty Amerykanów to mniej niż 200 osób. Ostatecznie Japończykom udało się zatopić tylko dwa duże statki - tankowiec Mississineva i niszczyciel eskortujący Underhill. To zdecydowanie nie wystarczyło, aby zmienić układ sił na Pacyfiku.
6. Bomba zastępcza
Taktyka ta była szeroko stosowana przez bojowników Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA). Składał się z następujących elementów:
- Bojownicy IRA wzięli krewnych byłych członków brytyjskich sił bezpieczeństwa lub osób pracujących w siłach bezpieczeństwa jako zakładników;
- nakazał im dostarczyć bombę w samochodzie do jednej z brytyjskich instalacji wojskowych;
- czasami kierowca miał kilka minut, aby uciec od samochodu, zanim eksplodował. Ale nie zawsze mieli tyle szczęścia.
Taktyka ta została następnie przyjęta przez FARC w Kolumbii i rebeliantów w Syrii. A jeśli wszyscy pozostali uczestnicy tej kolekcji byli ochotnikami, to w przypadku bomby Proxy wykorzystano mimowolne zamachy samobójcze.
5. Maiale („Prosiaczek”)
Tak nazywała się załogowa torpeda używana przez Włochów podczas II wojny światowej do atakowania statków w portach wroga.
Pięciometrowa broń śmierci była uzbrojona w głowicę 300 kg lub dwie głowice o masie 150 kg. Za głowicą znajdował się ekranowany panel kontrolny głównego pilota, który siedział na torpedzie jak na koniu. Za zbiornikiem do szybkiego nurkowania był asystent. Maiale został dostarczony w wybrane miejsce okrętem podwodnym przewoźnika.
Zbliżając się do okrętu wroga, włoscy nurkowie musieli odłączyć przód torpedy, w którym znajdowała się głowica, i przymocować ją do kadłuba statku za pomocą silnych magnesów. Teoretycznie mieli 2,5 godziny przed wybuchem na odpłynięcie. W praktyce trudno było sobie z nią poradzić. Ze względu na swój kapryśny charakter otrzymała przydomek.
Jednak z pomocą Maiale włoska marynarka wojenna była w stanie przeprowadzić kilka udanych operacji. Torpedy kierowane przez człowieka przestały być używane po 1943 r., Kiedy Włochy zawarły traktat pokojowy z aliantami.
4. Yokosuka MXY7 „Oka”
Tę zabawną dla rosyjskiego ucha nazwę nadano absolutnie niezbyt zabawnej „skrzydlatej bombie” z silnikiem rakietowym. Został wykonany w Kraju Kwitnącej Wiśni pod koniec II wojny światowej i był kontrolowany, jak się domyślacie, przez pilota-samobójcę - kamikadze.
Ze względu na krótki zasięg działania „Oka”, co po japońsku oznacza „kwiat wiśni”, otrzymała od Amerykanów przydomek „baka” (z japońskiego „głupiec”).
Ten drewniany szybowiec przewoził na dziobie 1,2 tony amoniaku. Został przetransportowany samolotem transportowym. W polu widzenia wroga szybowiec oddzielił się od lotniskowca i szybował do momentu ustabilizowania go przez pilota i wycelowania w cel. Następnie kamikadze włączyli dopalacze i zbliżyli się do celu przed zderzeniem, co spowodowało detonację materiałów wybuchowych.
Większość lotniskowców Oka zgubiła się podczas podejścia. A jeśli atak kamikadze się powiódł, to jego ofiarami byli głównie niszczyciele patrolu radarowego, który oddalił się od głównych sił. Jednak mimo niskiej skuteczności „Oka” wskazał drogę rozwoju broni przeciwokrętowej, która doprowadziła do powstania pocisków przeciwokrętowych.
3. Sonderkommando „Elba”
Niemieckie kamikadze znalazły się również w rankingu zamachowców-samobójców. Znaczenie desperackiego projektu stworzenia „żywych baranów” polegało na zadaniu maksymalnych szkód anglo-amerykańskim bombowcom.
Do ataków wykorzystano lekkie myśliwce "Messerschmitt" Bf-109G-10. Usunięto z nich całą broń oprócz jednego karabinu maszynowego.
Pierwszy lot Sonderkommando Elba, dysponującego 150 myśliwcami, odbył się 7 kwietnia 1945 roku. Jednak tylko 70 z nich dotarło do celu. Niemcom udało się zniszczyć 8 amerykańskich bombowców, a straty Łaby wyniosły 53 samoloty i 30 pilotów.
2. „Xingyo”
Drugie miejsce w wyborze kamikadze z różnych krajów ponownie przypadło Japończykom. Starając się uniemożliwić sojusznikom dotarcie do brzegów ich kraju, potomkowie samurajów nie zatrzymali się nawet w obliczu śmierci. Jedną z metod samobójczych zmagań były zmodyfikowane łodzie torpedowe - „Shinyo” (przetłumaczone z japońskiego - „boski jastrząb”). Nosili duży ładunek wybuchowy.
Były dwa rodzaje Xingyo. Pierwszy z nich był przeznaczony do taranowania okrętów wroga. Pilot oczywiście zginął. Inny typ został opracowany do wyładowywania ładunków głębinowych. W tym przypadku pilot nie powinien był zginąć, chociaż czasami tak było, ponieważ nawet „boskie jastrzębie” nie były wystarczająco szybkie przed opuszczeniem miejsca zrzutu bomby, zanim eksplodowały.
1. Projekt „BoMi”
Czy wierzysz, że nuklearna apokalipsa mogłaby mieć miejsce dzięki wysiłkom zaledwie trzech osób? Ale wierzyli, że w Stanach Zjednoczonych podczas zimnej wojny. Jedną z najdziwniejszych prób przemiany ludzi w żywą broń była Bomi (Bomber-Missile).
Pomysł stworzenia „rakiety BoMi” wyszedł od Amerykanów w latach 50-tych XX wieku. Zaproponowano użycie dwustopniowego międzykontynentalnego pocisku balistycznego (ICBM) z trzyosobową załogą. Była to zmodernizowana kopia pocisku manewrującego Dornberger-Erike.
- Dwuosobowa ekipa miała znajdować się w wyrzutni (pierwszy stopień) i była odpowiedzialna za wystrzelenie rakiety z bazy.
- Trzeci pilot znajdował się w pocisku szybowcowym (drugi stopień), który również przenosił głowicę jądrową o masie 1814 kg
- Tylny przedział miał się rozdzielić w powietrzu i wrócić do bazy, ale trzeci pilot musiał wynieść rakietę bombową w kosmos, a następnie skierować ją na Moskwę. Miał być prowadzony przez radiolatarnie na okrętach podwodnych na Oceanie Atlantyckim. Podchodząc do Moskwy, pilot naprawiał cel w celowniku optycznym, a następnie wybierał śmierć lub poddanie się. Druga opcja brzmi absurdalnie, ponieważ pilot najprawdopodobniej pozostałby w strefie ataku nuklearnego.
Jednak biorąc pod uwagę krótki zasięg „BUM” (nie dotarł do Moskwy z przylądka Canaveral), projekt został porzucony. Być może cała koncepcja kosmicznego bombowca-szybowca była skazana na porażkę od samego początku. Pod wieloma względami wydaje się być echem dyskusji z wczesnej zimnej wojny na temat tego, czy amerykańskie siły uderzenia nuklearnego powinny składać się z bombowców czy rakiet. Nie ma wątpliwości, że załogowy samolot - lub pocisk - jest bardziej elastyczny niż bezzałogowy międzykontynentalny pocisk międzykontynentalny. Ostatecznie jednak ICBM okazały się szybszym i skuteczniejszym sposobem dostarczania broni jądrowej.